Brzuch Delli był już naprawdę duży, jego właścicielka czuła to przy każdym kroku, gdy zamierzała nad morze. Przyszła tu bo... miała taki kaprys. Oprócz tego miała też ochotę na trawę o smaku bryzy morskiej. Weszła do wody, która delikatnie obmywała jej ciało. Uśmiechnęła się nieco do siebie. Wreszcie relaks... albo i nie. Nagle Della poczuła, że odchodzą jej wody. Poczuła nagłe mdłości; zaczęło się. Wyszła na brzeg i stanęła na piachu, rozstawiając szeroko nogi. Poczuła skurcz i postanowiła, że jednak nie będzie rodzić na stojąco. Delikatnie opadła na ziemię i położyła się na boku. Zaczęła przeć z całej siły. Poród był bolesny, ale na szczęście przebiegał gładko. Della czuła już coraz większe zmęczenie, gdy poczuła, że zaraz już koniec. Kolejny skurcz był mocniejszy od pozostałych, lecz wypchnął już na świat jej potomka. Leżała jeszcze chwilę, mając świadomość, że jest spocona i zakrwawiona. Po chwili uniosła łeb i zobaczyła, że źrebak jest ogierkiem, jak przewidywał Alcander. Zaczęła go czyścić z tych wszystkich obrzydliwości, po czym uśmiechnęła się lekko, nie mając pojęcia, co dalej.
Witaj na świecie, mały. Powiedziała i wstała, by następnie trącić go nosem, aby on także wstał.